„Co mu strzeliło do głowy?!– czyli jak nie zachowywać się w stosunku do bliskich samobójców?

Kilka miesięcy temu moje życie zmieniło się na zawsze. Poznałam emocje, których nigdy wcześniej nie czułam, przeżyłam sytuacje, których wcześniej nawet sobie nie wyobrażałam. Wiem, że takich osób jak ja jest dużo więcej niż można przypuszczać. Wszyscy musimy na co dzień spotykać się z podobnymi problemami. Chciałabym na podstawie moich doświadczeń trochę przybliżyć temat tego, jak czują się bliscy samobójców. Wiem też, że często osoby z ich otoczenia nie wiedzą jak się zachować, co powiedzieć, jak rozmawiać z kimś, kto właśnie stracił bliską osobę w wyniku samobójstwa. Słowa mogą zarówno leczyć, jak i ranić. Podaję przykłady dobrych i złych zachowań, z którymi spotkałam się osobiście ja lub moja rodzina.

Ciepły lipcowy dzień

Był słoneczny lipcowy dzień, jeden z wielu letnich zwyczajnych dni, kiedy promienie słońca przyjemnie muskają skórę. Odwiedzili nas znajomi, więc cały dzień spędziliśmy na zwiedzaniu miasta i spacerach po plaży. Słońce, plaża, morze, beztroskie rozmowy. Nie podejrzewałam nawet odrobinę tego, co miało się wydarzyć za kilka godzin…

Zmęczona wróciłam do domu po północy i od razu zasnęłam. Jakieś pół godziny później obudził mnie telefon, który na zawsze zmienił moje życie. Usłyszałam, że mój brat właśnie popełnił samobójstwo i nie udało się go uratować pomimo długiej reanimacji.

Szok

Zastanawiałeś się kiedyś jak możesz zareagować na wiadomość o śmierci jednej z najbliższych ci osób? W dodatku, jeśli okazało się, że ten ktoś sam nie chciał już żyć, a ty nie miałeś pojęcia, że może się tak zdarzyć, bo przecież właśnie kupił swój pierwszy samochód, rzucił palenie, a za tydzień miał jechać na wakacje. Nawet jeśli miałeś szansę „przygotować się” na czyjeś odejście po długiej chorobie, wierz mi, że nie jesteś w stanie przewidzieć swojej reakcji. Zawsze myślałam, że na taką informację zareagowałabym morzem łez. Tymczasem mój mózg odmówił uwierzenia w to, co usłyszałam. Przez dwie godziny mój wzrok był tępo wbity w sufit. Nie zasnęłam do rana ani na chwilę, nie chciałam obok siebie nikogo, miałam potrzebę zrozumienia tego w samotności. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że tego nie da się po prostu zrozumieć.

Nowy dzień

O świcie wyszłam na balkon, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. I wiesz co? Świat się nie zatrzymał, ptaki nadal śpiewały, wstało słońce. Kolejny piękny letni dzień. W mojej głowie pojawiła się myśl: dlaczego wszystko dookoła jest normalnie?! Przecież właśnie zawalił mi się świat!

Pierwszy raz byłam kompletnie bezsilna i wiedziałam, że nie mogę w żaden sposób zmienić tego, co się stało. Właśnie rozpoczęło się życie, którego nie znałam i którego tak bardzo się nie spodziewałam.

Tego dnia myślałam, że nie może już być gorzej, że nie ma słów, które sprawią, że będzie mi ciężej. Tak bardzo się myliłam. Jak pokazały późniejsze dni, tygodnie i miesiące, poradzenie sobie z ludźmi dookoła bywa trudniejsze niż radzenie sobie z własnymi emocjami.

Tabu i intrygi

Samobójstwa są nadal z jednej strony tematem tabu, a z drugiej – świetnym pretekstem do plotek, w szczególności w małych społecznościach. Mam wrażenie, że w przypadku śmierci samobójczych ludzie często szukają intryg, nie do końca szanując prawo do żałoby i nie pozwalając w spokoju poukładać sobie tej nowej, przerażającej rzeczywistości. Wszechobecne „dlaczego?” potrafi skutecznie utrudniać sytuację jeszcze bardziej.

Choć może trudno w to uwierzyć, wszystkie sytuacje z poniższych przykładów wydarzyły się naprawdę.

Mam nadzieję, że mój tekst dotrze do przedstawicieli grup, których zachowania opisuję i że wyciągną z niego lekcję na przyszłość i będą bardziej wrażliwi i empatyczni.

Ludzie, którzy ranią

Jeśli jesteś policjantem, proszę, nie dzwoń do dziewczyny samobójcy z jego telefonu kilka godzin po jego śmierci. Jeśli jesteś przełożonym policjanta, który jednak tak właśnie zrobił, nie tłumacz rodzinie zmarłego, że to „przypadkiem”.

Jeśli pracujesz w zakładzie pogrzebowym, proszę, nie pytaj czy być może dziewczyna zmarłego nie jest w ciąży i czy przypadkiem to nie było powodem samobójstwa. Nie doradzaj, żeby to wyjaśnić, bo „podzielimy jego majątek, a później będzie dziecko i będziemy mieli problem”. Przy okazji właśnie oceniłeś ludzi, których w ogóle nie znasz, twierdząc, że nie przejmowaliby się losem dziecka jednej z najbliższych im osób.

Jeśli jesteś osobą z otoczenia rodziny zmarłego nie pytaj „co mu strzeliło do głowy?!” i „jak on mógł nam to zrobić?!”. Uwagi typu „narobił wszystkim problemów” lub „chyba był niepoważny” nic w tej sytuacji dobrego nie wniosą. Zanim zapytasz „dlaczego?” wiedz, że to pytanie pada jakieś sto razy dziennie w mojej głowie. Nie potrzebuję kolejnego. Poza tym, gdybym wiedziała co było przyczyną, miałabym szansę zareagować wcześniej i temu zapobiec.
Nie mów też, proszę:

– to była jego decyzja, musisz to zaakceptować,

– on nie chciał twojej pomocy, nie każdemu można pomóc,

– zostawił list pożegnalny?

– nic wcześniej nie zauważyłaś?

– nic cię nie natknęło, żeby do niego zadzwonić tego wieczora?

– weź się w garść,

– na pewno to planował, więc nie zadręczaj się, bo i tak byś nic nie zmieniła,

– czym ty się stresujesz?

– czas leczy rany – nie, nie leczy, bo to nie jest rana, tylko ogromna pustka, której niczym nie można zapełnić,

– nie przejmuj się, masz jeszcze trzy siostry.

Nie wymyślaj, proszę, kolejnej teorii o listach pożegnalnych, których nigdy nie było, ani o rzekomych zaciągniętych przez zmarłego kredytach.

Jeśli jesteś lekarzem i przyjechałeś na wizytę domową do matki, która właśnie straciła syna w wyniku samobójstwa, proszę, nie pytaj podczas wywiadu czy syn był zdrowy. Lekarze są tutaj bardzo ciekawym wątkiem. Często nie wiedzą, jak się zachować, pomimo, że ze śmiercią spotykają się na co dzień w pracy. Jedna pani doktor na informację, dlaczego nie czuję się najlepiej w ostatnim czasie odpowiedziała „doktor z naszej przychodni też nam to zrobił w tym miesiącu”, a druga bez chwili zastanowienia powiedziała „na pewno teraz jest mu lepiej”.

Jeśli jesteś przełożonym osoby, której brat popełnił samobójstwo, proszę, nie udawaj, że nic się nie stało. Jeśli nie wiesz co powiedzieć, lepiej po prostu bądź szczery i powiedz: „Niestety nie mam pojęcia, co mogę ci powiedzieć.”

Jeśli jesteś grabarzem i w trakcie mojej drogi do bankomatu zmieniłeś zdanie co do kosztu swoich usług, proszę, nie rzucaj mi w twarz pieniędzmi i nie mów, że nie będziesz negocjował z gówniarą.

Jeśli wybierasz się na pogrzeb, proszę, nie dzwoń do bliskich zmarłego i nie pytaj jaki wieniec masz kupić, to naprawdę jest dla nich bez znaczenia. Proszę, nie rób też zdjęć zmarłemu w trumnie.

Jeśli jesteś księdzem i przyszła do ciebie rodzina, żeby wykupić miejsce na cmentarzu, proszę, nie mów, że „miejsce normalnie kosztuje 500zł, ale jak dla nas to może być 300”. Nie przyszliśmy targować się o worek ziemniaków.

Wsparcie

 Na szczęście, na swojej drodze spotkałam też wspaniałe osoby, dzięki którym było mi trochę łatwiej. Ludzi, którzy okazali mi wiele serca i życzliwości. To wsparcie jest niesamowicie ważne i pozwala przetrwać ten ciężki czas. Tak naprawdę wystarczy tylko przytulić, potrzymać za rękę, czasami słowa są zbędne.

Po śmierci mojego brata skontaktowało się ze mną ponad sto osób. Większość z nich to moi bliscy i dalsi znajomi, ale byli też ludzie, z którymi nie utrzymywałam kontaktu od lat albo nawet tacy, których zupełnie nie znałam. Co ciekawe, osoby, które mnie dobrze znają nie zadawały wielu pytań i zazwyczaj pytały czy w ogóle chcę rozmawiać na temat tego, co się stało. Ludziom, którzy nie znali mnie lub mojego brata i dowiadywali się, że popełnił on samobójstwo, dużo łatwiej przychodziło zadawanie dociekliwych pytań i wyciąganie pochopnych wniosków.

Po raz kolejny okazało się, że naprawdę mogę liczyć na moich przyjaciół. Nie tylko wtedy, kiedy jest dobrze i zapraszam ich na domówkę, ale przede wszystkim wtedy, kiedy wszystko dookoła się wali. Dziękuję im za to, że są, zawsze. Jestem niesamowicie wdzięczna losowi, że postawił takich ludzi na mojej drodze.

Bardzo doceniałam też tych, którzy pisali mi, że nie wiedzą, co mogliby mi powiedzieć, ale chcieli, żebym wiedziała, że są, jeśli będę ich potrzebować. Taka szczerość jest bardzo potrzebna. Wcale nie dziwiłam się, że nie wiedzą, co powiedzieć. Sama nie wiedziałam, co chciałabym usłyszeć. Były jednak takie słowa, które bardzo zapadły mi w pamięć.

 Słowa, które leczą

Moja koleżanka powiedziała mi: nie przestawaj kochać. Miała rację – kochajcie dalej mimo wszystko. Inna osoba napisała do mnie, że teraz muszę kochać za dwoje i robić dobre rzeczy podwójnie – za siebie i za brata. Zaczęłam tak robić, takie podejście bardzo mi pomaga.
Od kolegi usłyszałam, że najważniejsze, żeby w tym wszystkim nie zatracić relacji z bliskimi ludźmi, nie szukać winnych i wspierać się nawzajem. Dziś powiedziałabym to wszystkim osobom w takiej samej sytuacji.

Dostałam też wiadomość od dziewczyny, której nie znałam, a która przeczytała mojego posta na Facebooku. Napisała mi, że bardzo nam współczuje, modli się za nas i życzy dużo siły, żeby mimo wszystko iść na przód. Taka wiadomość od osoby, która mnie w ogóle nie zna bardzo mnie wzruszyła.

Moja psychoterapeutka uświadomiła mi, że powinnam dać sobie przestrzeń na przeżywanie wszystkich emocji. W takich momentach nie ma emocji, których „nie wypada” mieć. Płacz, krzyk, złość, bezsilność, żal, zrezygnowanie, obojętność i wiele innych – pozwól sobie na nie.

W internecie przypadkiem trafiłam na webinar poświęcony przechodzeniu przez ciężkie sytuacje w życiu. Osoba prowadząca zaproponowała, żeby na stratę kogoś bliskiego patrzeć z pozycji wdzięczności, a nie żalu. Zamiast być złym na los, że kogoś już nie ma, spróbować być wdzięcznym za to, że mieliśmy szczęście mieć tę osobę w swoim życiu. Bardzo trudno spojrzeć tak na utratę brata, ale czasem mi się to udaje i jest bardzo pomocne i oczyszczające.

Resztki normalności

Niesamowicie pomógł mi mój narzeczony, który w tej sytuacji był bardzo wyrozumiały i jest dla mnie oazą normalności, którą znałam z mojego „poprzedniego życia”. Starał się zorganizować nam normalne życie, takie z podróżami, spacerami, chodzeniem do kina i na koncerty. Tak, ludzie w żałobie chcą mieć normalne życie, a raczej to, co z tego „normalnego życia” im zostało, bo tak naprawdę nigdy już nie będzie jak dawniej. Żałoba będzie w nas na zawsze. Kolor ubrań, sposób spędzania wolnego czasu, uśmiechanie się nie są wyznacznikiem tego w jaki sposób przeżywamy żałobę. Pozwól każdemu przeżywać ten czas na swój sposób. Wierz mi, najwięcej smutku i łez jest wtedy, kiedy nikt nie widzi. Jeśli czegoś takiego nie przeżyłeś nigdy nie zrozumiesz, co czuję. Daj mi szansę robić „normalne” rzeczy bez bycia osądzaną i ocenianą.

Praca

Złożyło się tak, że dwa tygodnie po śmierci mojego brata miałam zmienić pracodawcę. Myślę, że ta praca jest i była moją terapią i pozwoliła mi przetrwać najcięższe chwile. Po pierwsze, trafiłam do wyjątkowego miejsca z wyjątkowymi ludźmi. Miejsca, gdzie nie jest się tylko pracownikiem, ale przede wszystkim człowiekiem. Zanim jeszcze zaczęłam z nimi współpracę, mój nowy pracodawca zapytał mnie czy mogą mi jakoś pomóc w zaistniałej sytuacji i czy potrzebuję więcej czasu i chcę przesunąć termin rozpoczęcia pracy. Postanowiłam nie przesuwać (na szczęście), ale sama świadomość, że miałam taką opcję dawała mi większy komfort psychiczny. Pierwszy miesiąc nie był łatwy, ciągle nie potrafiłam odnaleźć się w mojej nowej rzeczywistości, ale skupienie się na pracy pozwalało mi odciągnąć myśli od dramatu, który rozgrywał się w moim życiu. Rzuciłam się w wir zadań, szybko okazało się, że to właśnie to, co najbardziej lubię robić i co daje mi satysfakcję. Dodatkowo mój przełożony był bardzo wyrozumiały i kiedy miałam gorszy dzień, bez problemu zgadzał się na pracę z domu. Po trzech miesiącach okresu próbnego na rozmowie podsumowującej powiedziałam mojemu szefowi, zgodnie z prawdą, że ta praca mnie uratowała. Z całego serca życzę wszystkim takich pracodawców.

Jeśli jesteś pracodawcą, managrem, kierownikiem zespołu i to czytasz, proszę, okaż zrozumienie swoim pracownikom w takich trudnych sytuacjach, jest im to bardzo potrzebne.

Dodaj komentarz