Generalnie po wielu życiowych przejściach mogę dziś o sobie powiedzieć, że czuję się silną osobą. Staram się dużo z siebie dawać innym i dlatego uważam, że taki rodzaj siły jet mi wybitnie potrzebny. Jednak zdarza mi się, że mam już wszystkiego dość i co wtedy robię? Płaczę.
Płacz nie pojawia się u mnie jakoś zdecydowanie często, może dlatego że kiedyś wmówiłam sobie że to oznaka straszliwej słabości. Jednak jak się już pojawia, wydaje mi się, że jest sumą nagromadzonych emocji gdzieś w środku, tych negatywnych, które po prostu muszą się jednak jakoś wydostać na powierzchnię. Jeśli więc nie udaje mi się wypocić tego na siłowni, po prostu przychodzi taka zła emocja i ona wylewa tę czarę goryczy. Nie wzbraniam się przed tym. Dlaczego? Po takiej kilkuminutowej chwili płaczu, czuję się naprawdę dobrze, taka spokojna i wręcz….zrelaksowana. Nic dziwnego, okazuje się bowiem, że płacz jest naturalnym sposobem (nie do końca mało inwazyjnym) na pozbywanie się toksyn z organizmu, które gromadzą się tam z powodu stresu. Wysoka ilość manganu w organizmie wywoływać może stres i przemęczenie, jest prosto wydalany przez łzy, więc czy to nie dobry powód aby sobie popłakać? Badania dowodzą, że podczas płaczu uwalniane są w organizmie dla hormony opioidy i oksytocyna, są one naturalnym ,,środkiem” uśmierzającym ból. Żałuję, że nie wiedziałam o tym wcześniej, może bardziej komfortowo bym się czuła gdybym płakała u tatuażysty na fotelu 🙂 O tym, że płacz wycisza i uspokaja przekonałam się niestety w tragicznych okolicznościach, kiedy to dowiedziałam się o śmierci mojego kolegi. Przepłakane kilka godzin doprowadziło do tego, że przestałam czuć cokolwiek, to było bardzo dziwne uczucie. Takie otępienie. Jeden z moich znajomych powiedział mi kiedyś, że czuje się fatalnie gdy jego ukochana płacze, więc stara się robić wszystko żeby nie uroniła ani łzy. Teraz gdy się tak nad tym zastanawiam muszę mu chyba doradzić inną formę dbania o swoją ukochaną. Płacz, według mnie to nie jest objaw słabości, każdy z nas zapewne potrzebuje czasami to wszystko z siebie wyrzucić. Takie chwilowe poddanie się emocji, która jak się okazuje nie ma do końca destrukcyjnego wpływu ani na zdrowie ani na samopoczucie. Zupełnie inaczej zapewne jest w sytuacji, gdy ktoś tak bardzo Cię zrani w danej chwili, że nie jest się w stanie panować nad emocjami. Ten rodzaj płaczu ma zbawienny wpływ na organizm jak każdy, lecz konsekwencje mogą być marne w skutkach. Nauczmy się żyć jak prawdziwi ludzie z prawdziwymi emocjami, pamiętając przy okazji że robimy dla siebie coś dobrego. Osobiście tylko żałuję, że płacz nie goi rany w sercu po stracie kogoś bliskiego, ale zapewne ta rola zarezerwowana jest dla czasu.