O pasji i przeszkodach

Jak to się zaczęło i kiedy? Kiedy skończyłam 5 lat, powiedziałam mojej mamie, że moim największym marzeniem byłoby grać na skrzypcach. Z resztą sama to widziała, bo śledziłam, słuchałam wszystkich możliwych koncertów skrzypcowych. Ponieważ ona z wykształcenia jest muzykologiem, zrozumiała moją potrzebę i zabrała mnie do szkoły muzycznej na przesłuchanie. Przyjęli mnie. Bardzo się cieszyłam i nie mogłam się doczekać pierwszej lekcji. Szkoła była bardzo daleko, ale mama zdeklarowała się, że będzie mnie woziła, pomimo późnej pory. Byłam na pierwszych, drugich, trzecich wstępnych zajęciach. Szczególnie oczekiwałam czwartych, bo miałam dostać wtedy swoje wymarzone skrzypce.

Lecz mama pewnego dnia zauważyła, że zaczęłam krzywo stawać, garbiłam się i „nieelegancko” (jak to ujęła) stawiałam nogę. Zabrała mnie do ortopedy. Lekarze powiedzieli, że mam bardzo dużą skoliozę (dla mniej obeznanych- to skrzywienie kręgosłupa), i że stan jest na tyle poważny, biorąc pod uwagę mój wiek, że potrzebna będzie operacja. Moja mama wiedząc jakie są skutki takiej operacji (nie ciekawe, nie będę opisywać), zabroniła mi grać i zapisała mnie na rehabilitację w prywatnej klinice. Ćwiczyłam, ćwiczyłam i ćwiczyłam, dzień w dzień, czy to słońce czy to deszcz, czy wakacje czy też nie, bo cała rodzina (szczególnie moja najukochańsza mama) mnie pilnowała.

Kiedy skończyłam 8 lat zdałam sobie sprawę, że chciałabym pobawić się muzyką. Zapytałam się mamy, inny instrument wchodzi w grę. Powiedziała, że oczywiście, byle by nie krzywił mi pleców. Wybrałam pianino. Sam instrument był jednym z ważniejszych elementów w domu, więc kupno mieliśmy z głowy. Od trzeciej klasy szkoły podstawowej przychodziła do mnie nauczycielka. Uczyłam się dwa miesiące. Nieszczęśliwie zwichnęłam nadgarstek i odstawiłam ćwiczenia na czas leczenia. Wróciłam do gry po dwóch i pół miesiąca. Trzeba było zacząć od początku, bo jak wiadomo dzieci w tym wieku szybko zapominają i nie koncentrują się jak dorośli. Po paru tygodniach z kolei losu wybiłam sobie palec. Ponownie trzeba było przerwać naukę. Wypadki powtórzyły się jeszcze parę razy i już nie wróciłam.

Ponieważ zajmowałam się równolegle sportem, tzn. trenowałam pływanie zawodniczo od małego i ćwiczyłam taekwondo. Zrozumiałam, że muszę coś wybrać. Kontynuowałam treningi sportowe, aż do 5 klasy. Potem zapisałam się na zajęcia do Domu Kultury, ale po paru lekcjach zorientowałyśmy się z mamą, że pani, która mnie uczyła nie miała o tym zielonego pojęcia. Zostałam przy sporcie. Natomiast w 6 klasie uświadomiłam sobie, że chce uczyć się muzyki! Tak, jak chciałam na początku, tak chce i teraz. Parę dni później dowiedziałyśmy się, że bardzo blisko mojego domu, więc nie byłoby problemu z dojazdem, znajduję się moja szkoła muzyczna. Mama zaproponowała, abyśmy znowu poszły na przesłuchanie. Tak też zrobiłyśmy. Przeszłam, ale powiedzieli nam, że lepiej będzie jak zacznę naukę w gimnazjum. Niecierpliwie, z wielką ciekawością i chęcią pracy przeczekałam cały rok. Przyjęli mnie! Uczę się już rok! Ponieważ jest to szkoła niepubliczna kształcenie w moim wieku może trwać cztery lata, a nie sześć, jak w przypadku dzieci zaczynających wieku 6-10 lat. Można powiedzieć, że to jest dużo, ale ja i tak czuję się jakbym dopiero co zaczęła. Nie ze względu na wielkość „wchłoniętej” przeze mnie wiedzy, ale przez szybko płynący czas.

J.M.K.

Dodaj komentarz