O Dniu Zmarłych i nie tylko – w listopadzie bardzo osobisty wpis.
Powiedz mi, co myślisz patrząc na grób ? Bo wiesz… ja czasami chciałabym, żeby temat śmierci był mi bardziej obcy.
Stoję na cmentarzu. Widzę piękny pomnik, piękne kwiaty, piękne znicze. Rozglądam się.
Świat mieni się od płomieni. Ludzi tłum. Dzisiaj nie chodzi o to, żeby być cicho. Dzisiaj chodzi o to, żeby być razem. Chcemy, żeby Oni wiedzieli, że o nich dbamy, pamiętamy, że tęsknimy.
Choć wszechogarniający smutek jest niemal namacalny, wyczuwalna jest również nadzieja. Choć nie zobaczymy już Ich uśmiechu, choć nie usłyszymy już Ich głosu, choć Ich ramiona już nigdy nas nie obejmą, mamy nadzieję, że Oni cały czas są wśród nas, blisko.
Pochylam się nad grobem. Wokół szepty, śmiechy, łzy. Radość i smutek.
A ja czuję tylko odrętwienie. Paraliżuje mnie jedna myśl – mogłabym być jedną z NICH. To nad moim grobem mogłaby stać dzisiaj rodzina, to dla mnie kupowali by kwiaty i zapalali znicze, zapewne tak licznie. Dzisiaj to mogłoby być także i moje święto.
Tymczasem właśnie dzisiaj mijają dwa lata od kiedy dostałam od losu drugą szansę.
Zaduszki – dla każdego powinien to być dzień zadumy i melancholii. Nie tylko ze względu na zmarłych. Jest to dobra okazja do tego, żeby zatrzymać się i zastanowić. Nad sensem, nad przemijaniem. Może to i banał, ale czasem warto. W pędzie dzisiejszego świata łatwo pogubić to, co dla nas najcenniejsze. Oddaj cześć tym, którzy odeszli, ale nie zapominaj o tych, których wciąż masz. Nie przeocz tych, którzy potrzebują Twojej pomocy. A jeżeli masz dosyć dużo nadziei, to dziel się nią, jest mnóstwo osób, którym jej brakuje. I przede wszystkim, pamiętaj o tym, że ty nadal żyjesz, doceń to.
Wiem co mówię, bo nie umiem spojrzeć na grób, nie myśląc o tym, że mógłby być on mój…
2 listopada. Zaduszki. Dzień, który mógłby być moim ostatnim. Dzień, w którym próbowałam odebrać sobie życie.
autor: Wiktoria Matyga