Pani Anita to sympatyczna, pełna optymizmu dwudziestolatka, która właśnie przygotowuje się do matury. Od pięciu lat walczy ze schizofrenią i będącą jej następstwem – depresją. Choć bywało różnie, to ostatni rok uważa zdecydowanie za swoją wygraną z chorobą. Anita chce na własnym przykładzie pokazać, że dzięki dobrze dobranym lekom, systematyczności w ich przyjmowaniu i wsparciu najbliższych, można pokonać trudności psychiczne, cieszyć się życiem i planować szczęśliwą przyszłość. Anita mieszka w małej, spokojnej wsi w województwie podlaskim. Pierwszy atak schizofrenii miała w wieku 15 lat. Dziesięć lat wcześniej na schizofrenię zachorowała jej mama. Podobnie jak u Anity, w konsekwencji schizofrenii rozwinęła się u niej ciężka depresja. Z dzieciństwa Anita pamięta, że jej mama wciąż była smutna, nieobecna, wycofana z życia rodzinnego. U niej samej pierwsze objawy pojawiły się w III klasie gimnazjum. – Bolało mnie serce, nie mogłam spać po nocach, wciąż byłam rozdrażniona, aż któregoś dnia zemdlałam w szkole i karetka zabrała mnie do szpitala dziecięcego. Oglądaliśmy tam z rówieśnikami dużo różnych horrorów i po kilku dniach zaczęłam mieć omamy związane z tymi filmami. Każdego dnia było coraz gorzej, omamy nasilały się – opowiada. Anita wspomina, że zdawało się jej, iż wszędzie są ukryte kamery, a otaczający ją świat jest wielkim planem filmowym horroru, który zaraz się rozegra, a ona będzie jego bohaterką. Czuła się osobą wybraną do uratowania przed apokalipsą wszystkich wierzących. Najbardziej uciążliwe było dla niej jednak to, że słyszała we własnej głowie myśli wszystkich spotykanych osób: innych pacjentów, osób ich odwiedzających i dzwoniących do nich, lekarzy, pielęgniarek, salowych… Ten natłok myśli i bodźców powodował ogromny, dezintegrujący lęk. Dziewczyna miała spore problemy z odróżnieniem zdarzeń prawdziwych od tych urojonych, a jej emocje i reakcje były niewspółmierne do bodźców. Po konsultacji z psychiatrą Anita została przewieziona do szpitala psychiatrycznego. Tam spędziła około dwóch miesięcy. Zdiagnozowano u niej schizofrenię. Podczas pobytu w szpitalu udało jej się zdać egzaminy gimnazjalne. Rok później, już po wyjściu ze szpitala, miała pierwszą próbę samobójczą. Takich prób przeżyła w sumie sześć. Oprócz tego ma za sobą ok. 20 pobytów w szpitalach psychiatrycznych.
Niestety, Anita nie jest wyjątkiem. Ze statystyk podawanych przez Polskie Towarzystwo Psychiatryczne wynika, że około połowa pacjentów hospitalizowanych z powodu schizofrenii dokonuje po wyjściu ze szpitala prób samobójczych, a około 10 procent – skutecznych samobójstw. Aby zmniejszyć to ryzyko, schizofrenia powinna być leczona systematycznie i wszechstronnie, nie tylko farmakologicznie, ale i środowiskowo, z zaangażowaniem najbliższego otoczenia chorego i jego rodziny oraz z uwzględnieniem innych form leczenia, np. psychoterapii czy arteterapii.
Przebywając w szpitalu, Anita prowadziła pamiętnik. Pisała o poczuciu zagubienia i bezsilności, o cierpieniu, złości. Wspominała o swojej potrzebie bycia rozumianą i o tęsknocie za ukochanym. Starała się usystematyzować myśli i obserwować stopniowo zachodzące w jej psychice zmiany.
– Czuję, że opatrzność nade mną czuwała i dlatego teraz nie chcę zmarnować kolejnej szansy na normalne życie. Nie chcę też więcej narażać na cierpienia moich rodziców, którzy każdą moją próbę samobójczą bardzo przeżywali – mówi Anita. Zarówno rodzice dwudziestolatki, jak i jej starszy brat oraz dalsza rodzina i przyjaciółka są dla niej wsparciem w walce z chorobą. Niestety, Anita na własnej skórze doświadczyła też nieuzasadnionego odrzucenia, tak częstego wśród pacjentów z chorobami psychicznymi – jedna z dwóch przyjaciółek opuściła ją, niedługo po tym, jak dowiedziała się o diagnozie.
Co sprawiło, że dziś Anita tryska optymizmem i z ufnością patrzy w przyszłość? Przede wszystkim właściwie dobrane leki, systematyczne ich zażywanie, rozpoczęcie psychoterapii. Anita zaczęła dbać o siebie – regularnie się odżywiać i ćwiczyć. Jak przyznaje, myśli samobójcze pojawiają się u niej sporadycznie, a jak się pojawią, dziewczyna stara się zająć czymś innym i w ten sposób je odpędzić. Anita uczy się zaocznie w Liceum Ogólnokształcącym dla dorosłych. Nawiązała tam sporo nowych znajomości i stara się prowadzić życie towarzyskie. Na co dzień zajmuje się domem, gotowaniem obiadów dla siebie i rodziny, a także tworzeniem różnych przedmiotów dekoracyjnych „hand-made”: kartek, pudełek, obrazków. Jej pasją jest także pisanie listów i korespondowanie z ludźmi z całej Polski. Po maturze zamierza rozpocząć studia psychologiczne. Marzy również o założeniu rodziny. Aktualnie jest w trakcie pracy nad książką opisującą jej doświadczenia.