Wydawały się być dobrą ucieczką od świata i samej siebie.
Jak bardzo się myliłam…
List pożegnalny do narkotyków.
Cześć wszystkim.
Już dawno się nie widzieliśmy, ale ja nadal o Was pamiętam. Wy chyba o mnie też, bo czasami dawaliście o sobie znać. Dzwoniliście, wysyłaliście e-mail czy wiadomość. Ja oczywiście starałam się nie odbierać ani nie odpisywać. Trudno mi było jednak wyrzucić Was potem z głowy.
Nieraz zresztą, przeradzało się to w tęsknotę, do tego tak silną, że w przypływie emocji, chwila i byliśmy razem. Na pewno pamiętacie.
Choć jest to bolesne, jak każde rozstanie, czuję, że ta miłość jest toksyczna, platoniczna i niestety nieodwzajemniona. Ja Was kocham, bardzo, zresztą dobrze o tym wiecie. Byłam w stanie ryzykować przyjaźń, rodzinę, siebie i własne życie w imię naszej relacji. Ale miłość jest tylko z mojej strony. Wam zależało, żebym myślała, że jest inaczej, że będziecie przy mnie w tych wszystkich trudnych chwilach, nawet kiedy inni się odwrócą. Problem w tym, że oni odwracali się ode mnie przez to, jaką osobą stawałam się, przebywając z Wami. A trudne chwile ? Są, owszem, ale wierzę, że można sobie jakoś z nimi poradzić. Wy natomiast, powodowaliście, że było ich znacznie więcej. Nie radziłam sobie z samą sobą i z tym cholernym światem ? Macie rację, ale Wy tylko pogarszaliście sprawę, chociaż gdzieś w głębi, miałam nadzieję, że jest odwrotnie.
A że jest toksyczna ? To jasne jak słońce. Ja sama próbowałam wmówić sobie, że jest inaczej. Wiedziałam jak jest naprawdę, wiedziałam jakie mogę ponieść konsekwencje. Problem w tym, że nie chciałam w to wierzyć. Teraz jest inaczej. Powiem Wam więcej. Jestem święcie przekonana o tym, że zabieraliście mi, kawałek po kawałeczku, wszystko co dla mnie najcenniejsze, łącznie z tym, co noszę w sobie.
Jesteście totalnymi egoistami, chyba największymi jakich znam. Wiedzieliście, jak ciężko mi jest, wrócić do świata, po tylu miesiącach przebywania w szpitalach, że próbuje pozbyć się tego ogromnego potwora jakim jest depresja i stawić czoła przeszłości. Musieliście wiedzieć, bo sama Wam o tym wielokrotnie opowiadałam, zresztą, to właśnie od tego wszystkiego, próbowaliście mnie odciągnąć. Pomimo tego, że zdawaliście sobie sprawę, że muszę się z tym zmierzyć, żeby zacząć normalnie żyć. Niestety, zamiast mi pomóc, wciągaliście mnie do swojego wyimaginowanego świata, z którego coraz trudniej mi było się wydostać.
Wiem, że nie zapomnę. To uczucie było zbyt silne, a to wszystko trwało zbyt długo, by można było od tak, zapomnieć. Poza tym.. Nie chcę tego robić. Wszystko w życiu jest po coś. Wolę to zapamiętać i zapisać w głowie jako życiową lekcję, Pamięć o naszych wspólnych chwilach, będzie mi przypominać, jak bardzo się pomyliłam, ile straciłam i ile jeszcze mogłam stracić. Pomoże mi to, uchronić siebie, przed popełnieniem po raz kolejny tego samego błędu.
Czekam na moment, w którym będę mogła minąć Was na ulicy, rzucić zwykłe „Cześć” i iść dalej. Pomaga mi w tym wiara, że ten czas nadejdzie. Muszę tylko jeszcze trochę poczekać.
Okazałam się silniejsza niż przypuszczaliście. Nasz czas dobiegł końca.
Ściskam,
Wiktoria.
Autor: Wiktoria Matyga, wolontariuszka Fundacji Zobacz…JESTEM