Ostateczna decyzja
Czułam, po prostu czułam, że stało się coś złego. Tym razem intuicja mnie nie zawiodła. Otrzymałam informację: „powiesił się”…
Nie jestem w stanie opisać jak to we mnie uderzyło. Jakby jakaś nieznana siła z rozpędem powaliła mnie z nóg.
Był wspaniałym człowiekiem, wrażliwym, dobrym. O takich ludziach można powiedzieć, że są zagrożonym gatunkiem. A jednak świat lubi ich niszczyć.
Już wcześniej miał za sobą 3 nieudane próby samobójcze, a w środku cały czas czuł tylko pustkę i ból. Do ostatniej chwili był człowiekiem, dla którego liczył się drugi człowiek. Zawsze był dla kogoś, zawsze robił wszystko, żeby pomóc. W drugą stronę to nie działało. Zabronił udzielać sobie jakiejkolwiek pomocy.
Pojawiły się wyrzuty sumienia, myśli, że mogłam zrobić więcej. Jednak po dwóch rozmowach i długim rozmyślaniu zdałam sobie sprawę, że teraz on już nie cierpi. Osiągnął upragniony spokój.
Życie jest bardzo kruche, wiele osób nie zdaje sobie z tego do końca sprawy. I kompletnie nie ma znaczenia jak ktoś wygląda, czy ile ma pieniędzy. Jeśli nie ma się zdrowia psychicznego i fizycznego, tak naprawdę nie ma się zupełnie nic.
To, że cierpimy po stracie kogoś pokazuje, że jesteśmy ludźmi. Nie da się uodpornić, bo to tak jakby w pewien sposób się odczłowieczyć. Pozwólmy sobie na płacz, ból i melancholiczną pustkę, która przez jakiś czas nas wypełni. Ale nie zatapiajmy się w smutku na zawsze. Cierpienie jest w nasze życie wpisane, od nas tylko zależy jak je odbierzemy.
Nie każdego człowieka da się uratować, ale pamiętajmy, że zawsze trzeba zrobić wszystko co w naszej mocy. Wysłuchanie i rozmowa są tak ważnymi rzeczami, a ludzie o tym zapominają. Ktoś mi powiedział, że najlepszą terapią jest rozmowa. W dzisiejszych czasach, gdzie czymś normalnym jest pośpiech w życiu, nie mamy czasu na zauważenie drugiej osoby. Zatrzymajmy się. Przetrzyjmy oczy. Może właśnie ktoś koło nas woła o pomoc, nie wyrażając przy tym słów.
Autor: Magda Pisarska
Zdjęcie: Katarzyna Szulc-Kłembukowska